Pamiętam jak dziś, kiedy pierwszy raz wziąłem do ręki tę książkę. Byłem w księgarni, bez konkretnego celu, i nagle zobaczyłem tę okładkę z lewitującą dziewczynką. Coś mnie w niej zahipnotyzowało. Nie wiedziałem jeszcze, że za chwilę wejdę do świata tak dziwnego, mrocznego i absolutnie fascynującego, że zostanie ze mną na lata. Osobliwy dom Pani Peregrine to nie jest zwykła bajka dla grzecznych dzieci. To coś znacznie, znacznie więcej.
Spis Treści
ToggleTo podróż, którą przeżywa się całym sobą, niezależnie od tego, czy trzymasz w ręku powieść Ransoma Riggsa, czy oglądasz film Tima Burtona. Chciałbym was zabrać w tę podróż, opowiedzieć o tym, co mnie w niej urzekło, co mnie wkurzyło w adaptacji i dlaczego uważam, że każdy powinien poznać ten świat. To nie będzie suchy przewodnik, a raczej opowieść fana dla innych fanów i tych, którzy dopiero stoją u progu tego niesamowitego domu. Zapnijcie pasy, bo będzie osobliwie.
Wszystko zaczyna się tak niewinnie. Mamy Jacoba Portmana, chłopaka z Florydy, który czuje, że nigdzie nie pasuje. Brzmi znajomo, prawda? Jego jedyną odskocznią są opowieści dziadka Abrahama. A dziadek opowiadał historie nie z tej ziemi – o sierocińcu na walijskiej wyspie, pełnym dzieci z niesamowitymi zdolnościami. Dzieci, które potrafiły latać, być niewidzialne, miały nadludzką siłę. Jacob, jak to dziecko, na początku wierzył, ale z wiekiem zaczął traktować to jak bajki. Aż do dnia, kiedy jego dziadek umiera w tragicznych i, no cóż, bardzo osobliwych okolicznościach. Jacob widzi coś, czego nie powinien, coś potwornego, i to pcha go na skraj załamania.
Dręczony koszmarami, postanawia zrobić jedyną rzecz, która ma sens – pojechać do Walii i znaleźć ten dom z opowieści. To, co tam odkrywa, na ponurej wyspie Cairnholm, przechodzi jego najśmielsze oczekiwania. Ruiny, które znajduje, nie są tak do końca opuszczone. Okazuje się, że Osobliwy dom Pani Peregrine istnieje naprawdę, a jego mieszkańcy żyją w pętli czasowej, w dniu 3 września 1943 roku, wciąż i wciąż od nowa. To jest ten moment, kiedy historia łapie cię za gardło i nie puszcza. Całe to streszczenie fabuły Osobliwy dom Pani Peregrine to dopiero początek, bo Jacob odkrywa, że on sam jest kluczem do przetrwania tego niezwykłego miejsca. I to jest po prostu genialne.
Sercem tej historii są oczywiście osobliwcy. I nie jest to jakaś tam zbieranina superbohaterów. To dzieciaki, każde ze swoją historią, swoimi lękami i niesamowitą mocą. Pani Alma Peregrine, ich opiekunka, to postać absolutnie ikoniczna. Ymbrynka, która potrafi zmieniać się w sokoła i, co ważniejsze, tworzyć te bezpieczne pętle czasowe. Jest surowa, ma swoje zasady, ale pod tą fasadą kryje się ogromna miłość i troska o swoje podopieczne. Wśród mieszkańców tego niezwykłego miejsca, jakim jest Osobliwy dom Pani Peregrine, poznajemy całą galerię postaci. Jest Emma Bloom, dziewczyna, z którą Jacob nawiązuje najsilniejszą więź, choć jej moc różni się diametralnie między książką a filmem (o tym później!). Jest Millard Nullings, niewidzialny chłopak, który jest takim trochę kronikarzem domu i ma obsesję na punkcie dokumentowania wszystkiego. Enoch O’Connor, mój osobisty faworyt, mroczny i cyniczny chłopak, który potrafi na chwilę ożywiać zmarłych. To jest dopiero osobliwość! A do tego Fiona, która rozmawia z roślinami, Horace ze swoimi proroczymi snami, Olive, Hugh z pszczołami w brzuchu… Każda z tych postaci jest tak wyrazista, tak dobrze napisana, że czujesz, jakbyś znał ich naprawdę. To nie są tylko postacie z książki Osobliwy dom Pani Peregrine, to niemalże rodzina.
Kluczem do zrozumienia tego świata są pętle czasowe. To nie jest jakaś skomplikowana fizyka kwantowa. To po prostu jeden, konkretny dzień, który powtarza się w nieskończoność, chroniąc osobliwców przed starzeniem się i, co ważniejsze, przed światem zewnętrznym. Ale ten bezpieczny azyl ma swoją cenę i swoich wrogów. I tu na scenę wchodzą Pustaki (Hollowgast) i Upiętnieni (Wights). Pamiętam, jak czytałem opisy Pustaków po raz pierwszy. Długie, chude kreatury bez oczu, z paszczami pełnymi macek, widoczne tylko dla nielicznych. Serio, miałem ciarki. One polują na osobliwców, żeby pożreć ich oczy i odzyskać człowieczeństwo. To jest tak potwornie makabryczny i genialny pomysł. Upiętnieni to ci, którym się udało – wyglądają jak ludzie, ale mają puste, białe oczy. Infiltrują nasz świat i knują, jak zniszczyć pętle. To właśnie ten nieustanny stan zagrożenia sprawia, że Osobliwy dom Pani Peregrine jest tak wciągający. To nie tylko opowieść o magicznych dzieciach, to prawdziwy thriller fantasy.
Za tym całym szaleństwem stoi Ransom Riggs. I to, jak powstał Osobliwy dom Pani Peregrine, jest historią samą w sobie. Riggs jest kolekcjonerem starych, anonimowych fotografii. Takich, które znajdujesz na pchlich targach i zastanawiasz się, kim byli ci ludzie. Zamiast pisać książkę i szukać do niej ilustracji, on zrobił na odwrót. Miał kolekcję niesamowitych, często niepokojących zdjęć i postanowił ułożyć z nich historię. Totalnie kupił mnie ten pomysł. Kiedy czytasz książkę i nagle trafiasz na zdjęcie dziewczynki unoszącej się w powietrzu albo chłopca trzymającego głaz, czujesz, że ta opowieść mogła wydarzyć się naprawdę. To nie są zwykłe ilustracje, to integralna część narracji. To właśnie te zdjęcia budują ten niesamowity, gotycki klimat. Dzięki temu podejściu Osobliwy dom Pani Peregrine jest czymś więcej niż tylko książką; to doświadczenie, niemal artefakt. Biografia Ransoma Riggsa i jego pasja do zbieractwa nadały tej historii autentyczności, jakiej nie znajdziecie nigdzie indziej.
Jeśli miałbym opisać książkę Osobliwy dom Pani Peregrine jednym słowem, byłoby to „hipnotyzująca”. Riggs ma niesamowity talent do budowania atmosfery. Czuć chłód walijskiej wyspy, czuć zapach stęchlizny w starym domu, czuć strach, kiedy zbliżają się Pustaki. To jest mistrzowskie połączenie fantasy, przygody i lekkiego horroru, które trafia idealnie w gusta nie tylko młodzieży. To jest jedna z tych książek, które po prostu się połyka. Postacie są skomplikowane, ich moce są często bardziej przekleństwem niż darem, a relacje między nimi są pełne niedopowiedzeń i emocji. Czytając, naprawdę kibicujesz Jacobowi i jego nowym przyjaciołom. Recenzja książki Osobliwy dom Pani Peregrine musi podkreślać, jak ważne są te wspomniane zdjęcia. One potęgują wrażenia i sprawiają, że wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Dla mnie to absolutny top, jeśli chodzi o współczesne fantasy.
A najlepsze jest to, że Osobliwy dom Pani Peregrine to tylko wierzchołek góry lodowej. Riggs nie zostawił nas z jedną książką. O nie. Stworzył całą sagę, która zabiera nas w podróż daleko poza wyspę Cairnholm. Po pierwszym tomie mamy „Miasto Cieni”, potem „Bibliotekę Dusz”, które zamykają pierwszą trylogię. Ale to nie koniec! Potem seria rusza w zupełnie nowym kierunku z „Mapą Dni” i kolejnymi częściami. Każda książka z serii Osobliwy dom Pani Peregrine rozbudowuje ten świat, wprowadza nowe postacie, nowe rodzaje osobliwości i coraz groźniejszych wrogów. Cała saga jest dostępna w Polsce dzięki wydawnictwu Media Rodzina. Jeśli więc pokochaliście pierwszy tom, to macie przed sobą jeszcze wiele godzin niesamowitej przygody. Osobliwy dom Pani Peregrine to początek czegoś naprawdę wielkiego.
Kiedy usłyszałem, że to Tim Burton ma reżyserować film, pomyślałem: „No jasne, kto inny?”. Jego mroczna, bajkowa, gotycka estetyka wydawała się wręcz stworzona do tego świata. I wizualnie, trzeba mu to oddać, film jest przepiękny. Burton wlał w Osobliwy dom Pani Peregrine całe swoje artystyczne serce. Scenografia, kostiumy, charakteryzacja Pustaków – to wszystko jest na najwyższym poziomie. Czuć ten charakterystyczny, burtonowski klimat, który tak kochamy w jego najlepszych filmach. Przeniósł na ekran magię i dziwność tej historii w sposób, który naprawdę cieszy oko. To film na podstawie książki, który od strony wizualnej jest prawdziwym arcydziełem. Ale, no właśnie, jest jedno „ale”, a właściwie kilka…
Zanim przejdę do narzekania, muszę pochwalić obsadę. Bo jest genialna. Eva Green jako Pani Peregrine to strzał w dziesiątkę. Jest elegancka, tajemnicza, surowa, a jednocześnie ciepła. Ma w sobie tę dwoistość, która definiuje tę postać. Ona nie grała Pani Peregrine, ona nią była. Asa Butterfield jako Jacob też wypadł bardzo wiarygodnie. Widać jego przemianę z zagubionego dzieciaka w bohatera. No i Samuel L. Jackson jako główny zły, Barron. Jackson bawił się tą rolą, wniósł do niej szczyptę szaleństwa i humoru, co sprawiło, że jego postać była jednocześnie przerażająca i charyzmatyczna. Cała obsada aktorska Osobliwy dom Pani Peregrine, wliczając w to młodych aktorów grających osobliwe dzieci, stanęła na wysokości zadania. To dzięki nim ten świat na ekranie ożył.
Film Osobliwy dom Pani Peregrine spotkał się z całkiem ciepłym przyjęciem, zwłaszcza wśród widzów, którzy nie znali książki. I w sumie się nie dziwię. To wizualnie piękna, wciągająca przygoda z fajnymi postaciami i oryginalnym pomysłem. Krytycy chwalili stronę artystyczną, grę aktorską i reżyserię Burtona. Jednak wśród fanów książki, takich jak ja, odbiór był… mieszany. Z jednej strony cieszyliśmy się, że nasza ukochana historia trafiła na duży ekran i wygląda tak zjawiskowo. Z drugiej, pewne zmiany w fabule bolały. I to bardzo. Ale ogólnie recenzja filmu Osobliwy dom Pani Peregrine jest raczej pozytywna, bo to po prostu dobrze zrobione kino fantasy.
No i dochodzimy do sedna. Do tego, co spędzało sen z powiek każdemu fanowi książki. Różnice między książką a filmem. A jest ich sporo. Największa i najbardziej kontrowersyjna to zamiana mocy Emmy i Olive. W książce Emma Bloom włada ogniem, a Olive jest lżejsza od powietrza. W filmie jest na odwrót. Po co?! Ta zmiana pociągnęła za sobą lawinę innych. Relacja Emmy z dziadkiem Jacoba, która w książce jest kluczowa i bardzo nostalgiczna, w filmie praktycznie nie istnieje. To z kolei zmienia całą dynamikę między Jacobem a Emmą. Pamiętam te gorące dyskusje na forach internetowych, kiedy film wszedł do kin. To była prawdziwa wojna. Kolejną dużą zmianą jest zakończenie. Filmowe jest dużo bardziej… hollywoodzkie. Widowiskowa bitwa na molo, podróże w czasie, żeby odnaleźć ukochaną. Książka kończy się w sposób bardziej otwarty, gorzki i przygotowuje grunt pod „Miasto Cieni”. Filmowe zakończenie zamyka wiele wątków, jakby twórcy nie byli pewni, czy powstanie sequel. Te zmiany w adaptacji Osobliwy dom Pani Peregrine to temat na osobną, długą dyskusję.
Z perspektywy czasu staram się zrozumieć, dlaczego Burton i scenarzyści poszli tą drogą. Może uznali, że lewitująca dziewczyna jest bardziej ikoniczna i lepiej „sprzeda” film wizualnie? Może chcieli uprościć pewne wątki, żeby zmieścić się w dwugodzinnym filmie? Film rządzi się swoimi prawami i rozumiem, że adaptacja jeden do jednego jest prawie niemożliwa. Ale ta zamiana mocy Emmy i Olive wciąż wydaje mi się niepotrzebna i krzywdząca dla tych postaci. Zmieniła ona serce tej historii. Mimo wszystko, film ma swój urok. Jest inną interpretacją tego samego, wspaniałego świata. I może to jest najlepsze podejście: traktować książkę i film jako dwa osobne dzieła, które czerpią z tego samego źródła. Osobliwy dom Pani Peregrine w wersji książkowej i filmowej to po prostu dwie różne przygody.
Każda z nich ma swoje mocne strony. Książka daje głębię, mrok i subtelność. Film daje widowisko i przepiękną oprawę wizualną. Która wersja jest lepsza? Nie ma jednej odpowiedzi. To zależy, czego szukasz w opowieści jaką jest Osobliwy dom Pani Peregrine.
Jeśli po tym wszystkim macie ochotę na seans, to mam dobrą wiadomość. Film Osobliwy dom Pani Peregrine jest całkiem łatwo dostępny online. Można go znaleźć na różnych platformach streamingowych, takich jak Disney+ czy inne serwisy VOD, gdzie można go wypożyczyć lub kupić. Dostępność się zmienia, więc warto sprawdzić w wyszukiwarce „Osobliwy dom Pani Peregrine film online”, żeby znaleźć aktualną ofertę. Dla tradycjonalistów są też oczywiście płyty DVD i Blu-ray. Jeśli macie wolny wieczór, serio, polecam. To magiczne dwie godziny.
A jeśli wolicie zacząć od źródła (co gorąco rekomenduję!), to książki z serii Osobliwy dom Pani Peregrine znajdziecie w każdej dobrej księgarni, zarówno stacjonarnej, jak i internetowej. Dostępne są też oczywiście jako e-booki i audiobooki. Warto mieć je na półce, choćby dla tych niesamowitych zdjęć. Posiadanie całej serii to prawdziwa gratka dla każdego fana fantasy. Warto śledzić losy bohaterów, bo Osobliwy dom Pani Peregrine to dopiero początek ich niesamowitych przygód.
Mimo upływu lat, Osobliwy dom Pani Peregrine wciąż fascynuje. Dlaczego? Myślę, że ta historia dotyka czegoś uniwersalnego. Opowiada o odmienności, o byciu innym i o szukaniu swojego miejsca na świecie. Każdy z nas czasem czuje się jak osobliwiec. Ta książka i film dają nam poczucie, że bycie innym jest w porządku. Że to nasza siła. To połączenie mrocznego fantasy z opowieścią o dorastaniu jest po prostu ponadczasowe. Zarówno książka, jak i film, zostawiają po sobie ślad. To świat, do którego chce się wracać. Ten Osobliwy dom Pani Peregrine jest jak prawdziwy dom dla wszystkich, którzy czują się trochę nie na miejscu.
Nie da się ukryć, że Osobliwy dom Pani Peregrine odcisnął swoje piętno na gatunku fantasy dla młodzieży. Ta mroczniejsza estetyka, wykorzystanie starych fotografii, bohaterowie z nietypowymi, czasem niepokojącymi mocami – to wszystko zainspirowało wielu innych twórców. Historia udowodniła, że młodzi czytelnicy chcą czegoś więcej niż prostych opowiastek o dobru i złu. Chcą tajemnicy, dreszczyku emocji i bohaterów z krwi i kości. Dziedzictwo, jakie zostawił po sobie Osobliwy dom Pani Peregrine, wciąż jest żywe i inspiruje do tworzenia nowych, niezwykłych światów.
Copyright 2025. All rights reserved powered by domyogrody.eu